Rano pobudka po szóstej, ale co tam. Kurs na EPPW.
Cieszę się bardzo, że tam pojechałam, mimo, że teraz stacjonują tam już ‘tylko’ transportowce. Ale siedziałam w Bryzie Pierwszy raz, bo na pokazach są zawsze pozamykane. Fajna jest. W Herculesie też siedziałam
Szkoda tylko, że symulatora nie widzieliśmy. Ale za to byliśmy na wieży (identyczna jak na Krzesinach) i mamy pamiątkowe fotki przy Su-22, tam są one pięknie odmalowane.
Z tyłu kryje się też Su-20.
Byliśmy też w miejscu, gdzie odczytuje się czarne pomarańczowe skrzynki. Bardzo to ciekawe! Lotnisko jest super, wielki teren i prawie pusty, z ogromnym potencjałem.
W samym Powidzu jest ładny kościół i koźlak, którego stan niestety to ruina, a szkoda.
Ponieważ zdaje mi się, że nad Jeziorem Powidzkim jeszcze nie byłam, choć nazwy typu Skorzęcin są mi doskonale znane, pojechałam jeszcze do Przybrodzina.
Przez całą drogę towarzyszyły mi tory wąskotorówki, która prowadzi na plażę w Przybrodzinie, gdzie tory giną wśród zielska. Nie wiem, czy ta kolejka jeździ latem, ale jeśli nie, to warto by ją reaktywować, bo trasa jest malownicza.
Ponieważ dzień był pochmurny i dość chłodny, nad jeziorem nie było prawie nikogo. Sama plaża jest bardzo ładna, choć myślałam, że większa. Za to w pobliżu jest pomost należący do wojska, nieprzyzwoicie czysty, z wycieraczkami przy każdym miejscu postojowym i ładnymi jachcikami. Fajnie tam było usiąść, mimo zimna, poczuć wiatr we włosach i posłuchać, jak wanty dzwonią o maszty…
Oprócz jachtów są też rowery wodne
I pomosty ginące wśród trzcin.
Z powrotem jechałam na pełnym luzie, nie spiesząc się nigdzie. Opłotkami, łaciatymi wąskimi dróżkami, przez zielone pola i łąki pełne dmuchawców i kaczeńców, wśród alei drzew. Pięknie!
Zatrzymałam się na chwilę w Czerniejewie, gdzie jest pałac. W ogóle w okolicy pełno dworków i pałaców, bocznych dróżek i drogowskazów, za którymi chciałoby się podążyć tak po prostu. Zdecydowanie warto tu przyjechać na dłuższą wycieczkę!
A na piękne zakończenie dnia jeszcze trening Żelaznych