No to długi weekend czas zacząć
Nie ma sensu wracać do domu, więc kieruję się prosto do Wolsztyna. Po drodze mam Boszkowo, a ponieważ nigdy tu jeszcze nie byłam, więc zatrzymuję się nad jeziorem. Akurat słonko pięknie zachodzi. A właściwie chowa się w chmury.
Sama plaża i jezioro są bardzo ładne. Pełno sprzętu pływającego. Przy głównej ulicy knajpy i promenada jak nad morzem w większych miejscowościach. Po obu stronach drogi same ośrodki. Na razie jest spokojnie i większość stoi pusta, ale mogę sobie wyobrazić, co tu się dzieje latem. Do imprezowania miejsce jest super, do odpoczynku od zgiełku nie za bardzo.
Kawałek dalej znajduję jeszcze pomost wśród trzcin. Nie ma tu nikogo, ale plaży też nie ma
Jadę zobaczyć lokalny koniec świata. Droga się tu kończy, dalej już tylko leśne dróżki. Jezioro też się kończy. Zostaję na trochę, żeby wysłuchać pierwszego w tym roku koncertu żab Kaczki, gęsi, żurawie i inne takie też dodają swoje trzy grosze.
Na północy leci lampion, widać światełka na drugim brzegu, gdzieś tam impreza, jedna, druga. Gwiazdy odbijają się w wodzie. I ten upajający zapach kwitnących drzew… Jest cudnie!
W końcu robi się już całkiem ciemno.Z mroku jak duch wyłania się piękny łabędź i po chwili znów w mroku się rozpływa.
Miałam jechać bliżej Wolsztyna, ale tak mi się tu podoba, że postanawiam zostać. Zatrzymuję się na leśnej polanie, na dobranoc mam koncert żab i innych leśnych stworzeń, pełno gwiazd nad głową i wielki meteor. Tak bardzo bardzo już mi było potrzeba takiego czasu!
Co prawda rano łąka nie za bardzo chciała mnie puścić (czego się trochę spodziewałam, ale odłożyłam martwienie się o to do rana), musiałam bardzo ją poprosić, żeby puściła, to i tak nie popsuło mi to humoru
Rano okazało się, że okolice Boszkowa są śliczne! Co kawałek jezioro, łąki i pola – super!