Wczoraj o północy (a może to dziś?) stwierdziłam, że nie chce mi się jeszcze iść do domu Poszłam uliczką w dół i z powrotem. Nadal nie chciało mi się iść do domu
Poszłam odśnieżyć przed garażem. I nadal miałam ochotę na jakiś dłuższy spacer
Więc poszłam uliczkami aż do Marcelińskiej i z powrotem, słuchając dźwięku śniegu skrzypiącego pod butami i podziwiając śliczne migotki i białe czapy na choinkach i samochodach Nawet te auta, które nie miały śnieżnych czap, i tak miały mroźne migotki. Jakie to piękne! Uwielbiam taki nocy mroźny zimowy świat!
A tu kilka fotek z wczorajszego dziennego spaceru. Skoro już napadało (po raz pierwszy tak porządnie w tym roku), to stwierdziłam, że trzeba to uwiecznić
mini góry… czyli kopce kreta pod śniegiem
i migotki
A tak wygląda teraz świat…