Ostatnio czasu jakoś wciąż mało i mało, nawet teraz, zimą. Dłubię wciąż tą moją stronę (a właściwie dwie) – choć końca nie widać – i brak mi wciąż czasu na podczytywanie znajomych dzienników… Dziś w końcu zajrzałam i… poczułam, że brak mi mojego pisania… Jakoś weny nie mam, bo chyba musiałyby być same narzekania Już nawet przestałam pisać, czego bym sobie życzyła na urodziny czy w nowym roku. No bo czego ja sobie mogę życzyć? Banalnie, żeby było lepiej, bo ostatnimi czasy dobrze nie jest. Tylko że widoków na polepszenie jakoś nie ma… A chciałabym się wreszcie odbić od tego dna, choć to przecież nie jest wcale takie prawdziwe dno, wiem…
W dodatku choróbsko znów mnie dopadło. Drugi raz w ciągu miesiąca… A jeśli policzyć ząb, to trzeci
No ale żeby nie było tak ponuro, to na dobranoc biedroneczka
Może jednak czas wrócić do pisania?
Wczoraj byłam zobaczyć milongę. Jakoś mi to tango wciąż ostatnio w głowie siedzi… Hmm, coś w tym jest… Może nie COŚ, ale coś na pewno Fajnie byłoby spróbować… Brakuje mi tańca okropnie!