Miesięczne archiwum: Kwiecień 2013
Parada Parowozów 2013
Kolejna parada parowozów za nami. Jubileuszowa, bo dwudziesta. Tyle lat to już trwa, nie do wiary! Pojechałam, oczywiście Pogoda nie dopisała, zmarzłam okropnie i zmokłam. Nie raz Ale, jak zwykle, warto było!!! Zobaczcie sami, na taki widok aż mi się wszystko w środku cieszy
W tym roku było aż 14 parowozów, jupiiiii! Fotki w kolejności, jak jechały, nie będę żadnego faworyzować, bo wszystkie są przepiękne i wyjątkowe!
No to start: 01 509-8 z Cottbus
Gwiazda ze Słowacji, 498.104 zwany Albatrosem
Napędzany mazutem stary znajomy 18 201 z Cottbus
Tkh 05353
23 1019 z Cottbus
Tkh 49-1 z Chabówki
Piękność z Czech 464.008
Nasze kochane Oelki Ol49-59
i Ol49-69
Tkt48-18 z Jaworzyny
Miałam nie faworyzować, ale gdybym miała wybierać, to po tęsknocie za Petuchą, Ty42-107 podobał mi się najbardziej. Też z Chabówki
Tkt48-191 z Chabówki
Najstarszy parowóz Ol12-7 z roku uwaga uwaga 1912!
I 52 8177-9 z Berlina
Mam nadzieję, że ta wzrostowa tendencja się utrzyma! Bo rok temu trochę już było smutno…
Wybrałam sobie nieco inne miejsce na fotki niż zwykle. Dla odmiany. Dobrze, że jednak nie zachciało mi się iść na górkę, parowozy ledwie do niej dojechały…
Są ludzie, którzy przyjeżdżają co roku. Mimo, że ich nie znam osobiście, to bardzo miło ich spotykać. Mają ten sam błysk lekkiego kolejowego szaleństwa w oku I po tym łatwo ich poznać, nawet jeśli widzę kogoś po raz pierwszy
A żeby nie było tak różowo, to powiem, że nie podoba mi się bardzo fakt, że ta impreza robi się z roku na rok coraz bardziej dla mediów i dla vipów, a nie dla ‘zwykłych, szarych kolejowych świrów’ Smutne to Nie daje się już zrobić normalnych fotek ciuchci na obrotnicy, bo wszystko zasłaniają rusztowania dla TV… To tylko mały przykład.
Po paradzie, jak nigdy poszłam zobaczyć miasto, bo jak dotąd Wolsztyn to dla mnie tylko okolice parowozowni Na rynku znalazłam super fontannę
Wieczorem też było ciekawie, ale o tym w następnym wpisie
wieczór nad jeziorem
Nareszcie wszystko się obudziło, lata, pływa, ćwierka, szumi. Uwielbiam ten czas!
po czterech dniach w powietrzu :)
… chce mi się jeszcze i jeszcze!
Ale najważniejsze, że smuteczki chwilowo (mam nadzieję, że na dłużej) gdzieś sobie poszły
tyyyyle Antków :D
Dawno chciałam już to zobaczyć. I tym razem w końcu ten zamiar zrealizowałam!
Widok jest przepiękny!!!
Przy okazji poznałam ekipę, była impreza do późna.
A potem Antki poleciały na wschód…
Za to po południu przyleciały trzy Extry
Jak już pod wieczór stwierdziłam, że robi się nico zimno i chyba czas wracać, to spotkałam jeszcze kumpla i przegadaliśmy trzy godziny, podziwiając takie widoki
nie tylko Piernik :)
Wczoraj nie tylko Piernik był atrakcją. Na niebie pokazały się piękne chmurki.
Odwiedziłam drewniany kościółek w Łubowie.
A potem…
w pogoni za Piernikiem
Dziś zerwałam się, jak dla mnie, bladym świtem. A wszystko przez Piernika, czyli parowóz jadący do Torunia… Warto było!!!
Najpierw zaczaiłam się na niego po drodze. Czekałam nieco dłużej niż się spodziewałam, ale w końcu znajomy gwizd i dźwięki było słychać już z daleka. Potem, jak zawsze na horyzoncie pojawił się dym…
i w końcu sam pociąg
Pogoniłam za nim do Gniezna, gdzie był stop i można było odwiedzić dawną lokomotywownię. Super!
Były Bamberki
i pamiątkowe fotki
O parowóz trzeba dbać
W nocy siedziałam w hangarze dłubiąc przy antku. Wiedziałam, że Piernik powinien wracać. No i usłyszałam charakterystyczny gwizd. Zdążyłam jeszcze pomachać mu na dobranoc
wieczorową porą
A na dobranoc słodkie kuleczki
ale super! :) :) :)
Pierwszy tegoroczny offroad za mną. A wszystko przez to, że zachciało mi się zapolować na parowóz
Mimo, że po południu się rozpadało, to i tak pojechałam, a co! I dobrze zrobiłam, bo to był naprawdę fajny dzień! Brakowało mi już okropnie takiego poszwędania się po bezdrożach!
Wypatrzyłam sobie wcześniej miejsce, do którego chcę dotrzeć. Lekko nie było, błocka wszędzie pełno, jedną stroną dojechać się nie dało, bo bym się zakopała, no to dawaj od innej strony. Tam też było błocko, dziury okropne, więc klnęłam na czym świat stoi (dziury takie, że aż mi statyw w bagażniku podskoczył). W końcu zostawiłam auto na końcu jakiejś sensownej drogi i dalej pobrnęłam (przez błocko, a jakże ) pieszo. No i udało się dotrzeć dokładnie tam, gdzie chciałam. Bez GPSa, bez mapy, tzn. mapa w głowie.
Okazało się, że znalazłam bardzo fajne miejsce. Ciuchcie, samoloty, a dookoła lasy i pola, cisza i spokój, czyli tak, jak lubię na odpoczynek.
Więc jak ciucha już pojechała, to poszłam po prostu dalej, przed siebie. I zrobił się z tego dwugodzinny spacer Zmokłam trochę po drodze, ale to nic! Wypatrzyłam bazie na drzewie i sarenki na polu. Dobrą godzinę spędziłam na oglądaniu chmur. Biegałam z jednego pola na drugie, nie wiedziałam w którą stronę skierować aparat, super!
A na koniec spod chmur wychynęło słonko, które przepięknie schowało się za lasem! A mi się zachciało ‘iść, ciągle iść w stronę słońca, w stronę słońca, aż po horyzontu kres. iść, ciągle iść, tak bez końca…’
Zmarzłam już trochę później, a i tak jeszcze siedziałam w aucie i bawiłam się telefonem Pamiętam, jak kiedyś na obozie dostaliśmy w łapki pierwszego GPSa. Wtedy takie najtańsze urządzenie, bez żadnych bajerów, wielkości walkie talkie, kosztowało tysiaka. Teraz mam dżipsa w telefonie… I mapę nieba też. Niesamowite!
Chcę więcej takich dni!!!
Motor Show 2013 część druga
No to jedziemy dalej z fotkami. Dziś przepiękne oldtimery
I motocykle, o których ostatnimi czasy kompletnie już zapomniałam…
Yamaha V-max wiecznie żywa
Customów było od licha i ciut, wszystkie piękne, wypieszczone. Gdyby mnie takie kręciły, to naprawdę miałabym problem, co wybrać…
A o takich bajerach to nawet mi się kiedyś nie śniło
Bardzo ciekawą ofertę miał Junak, namnożyło się jednośladów u nich mnóstwo
Ale moją niespełnioną miłością i tak wciąż pozostaje Bandzior i Honda CB500F.
A dla tych, którym bardzo doskwiera brak wiosny i takich, jak ja, co to kochają kwiatki na wszystkim, co się da, coś fajnego przygotował Romet
Ponieważ z oczywistych względów mam tu ograniczoną ilość miejsca, więc więcej piękności wkrótce znajdziecie tu.