Zlinek :)

Nareszcie znów mogłam polatać kochanym FCXem :-D :-D :-D
Pobudka o czwartej rano, podróż do Częstochowy. Po drodze jeszcze poszukiwania kremówek i odwiedziny na Jasnej Górze. Tłum. Ale z wieży ładny widok.
Potem Zlinkiem EPRU – EPPK. Plus dwa kręgi na Żernikach :) Zawsze byłam ciekawa, jak się tam ląduje. Nie jest tak strasznie jak wygląda z daleka ;)
I piękny zachód słonka. Wschód też był śliczny!

FCX

A to moje zabawy w czasie oczekiwania na pociąg

pociąg

stacja

A teraz idę pod kocyk, bo dziś już nic poza przeczytaniem kilku stron książki nie jestem w stanie zrobić ;)

qrka felek!

Kurka felek, tak się dziś zagłębiłam i wsiąkłam w naukę HTMLa, że kompletnie mi z głowy wyleciało, że przecież oprócz tego, że jest święto to są też imieniny ulicy… Obudziłam się dopiero, jak usłyszałam sztuczne ognie :( Shit!

Na pocieszenie stara fotka – moje ulubione – złoty deszcz:

kamyk zielony

Pamiętam słowa piosenki: ‘ściskając w ręku kamyk zielony…’

Odkąd jako dziecko usłyszałam te słowa, sama zapragnęłam znaleźć swój zielony kamyk. Ot tak, na szczęście. Ile ja się go naszukałam! I nigdy nie udało mi się takiego znaleźć.

W końcu zaczęłam się zastanawiać, skąd się Rodowiczce ten zielony kamyk w piosence wziął ;) No ale ona przecież kiedyś wiele podróżowała.

I w końcu… po wielu wielu latach, mam swój wymarzony zielony kamyk! :-D Znalazłam go w Gruzji. Leżał tak po prostu na dróżce. Niepodobny do innych kamyków z okolicy. Tak, jakby ktoś specjalnie go tam dla mnie zostawił ;)

Może przyniesie mi szczęście?

A oto magiczne miejsce o nazwie David Garedża, w którym go znalazłam

jesienna wycieczka

Pogoda była dziś piękna.
I mimo, że w duszy wciąż niepokój, wybrałam się znów na wycieczkę.

Tym razem Owińska. Poprzednio zabrakło mi czasu, żeby dłużej tu połazić.

Odwiedziłam stację kolejową.

I były psychiatryk. Nie da się już tam normalnie wejść, teren ogrodzony i napisane, że własność prywatna. Brrr, chyba bym nie wzięła tego terenu nawet jakby ktoś za darmo dawał. Z taką historią z czasów wojny to aż strach. A miejsce nadaje się idealnie do tego, żeby jakiś horror tu nakręcić ;)

 

No i wreszcie sam klasztor. Poszwędałam się trochę po dziedzińcu, weszłam do kościoła. Poszłam nad rzekę i wygrzałam się trochę na słonku. A ciepło dziś było jak wiosną :) Okrążyłam klasztor, odwiedzając jeszcze mniejszy i starszy kościółek z tyłu. Niestety był w remoncie, cały zastawiony rusztowaniami, więc nawet zdjęć nie dało się zrobić.

A ponieważ do zachodu czasu jeszcze trochę zostało, więc pojechałam jeszcze do Kicina i do Wierzenicy. W obu miejscach są piękne drewniane kościółki. W Kicinie obejście bardzo zadbane, podobało mi się, z ławeczkami z pni drzew i kamieniami – super!

W Wierzenicy byłam już latem, tylko wtedy nie miałam kompletnie weny na robienie zdjęć. Dziś owszem. Udało mi się, w kościółku była akurat próba chóru, więc mogłam wejść do środka.

Jest tu też i dwór Cieszkowskich. Zaznaczono go na mapie, ale wciąż nie jestem pewna, który to budynek, wiem tylko tyle, że jest na sąsiednim wzgórzu. To chyba budynek, który jest od lata już w stanie odbudowy, był rozebrany praktycznie do prawie zera, jak byłam tam ostatnio. Wszędzie nowe cegły, więc nie wiem, czy to aby stary dwór, czy ktoś sobie w tym miejscu buduje nowy dom?

 

pierwszolistopadowo

Czasu ostatnio więcej, więc chyba powinnam tu z pisaniem wrócić.
A przynajmniej fotograficznie, bo w moim życiu… coraz gorzej i gorzej.                   Ostatnio mało jest radosnych dni.                                                                                Staram się łapać te małe promyczki szczęścia, jak się tylko pojawiają.                            Ale poza tym cóż, jest jak jest.

A teraz tradycyjnie pierwszolistopadowo: