a tu jak zwykle

Z pracą pieprzy się niesamowicie…
Sama już nie wiem, co robić, co wybrać.
Na razie zostaję w starej, bo dziewczyna zachorowała i mam mieć więcej godzin.
Szefowa mówi, że nie wiadomo, czy ona wróci.
Inne źródło podaje, że chce wrócić w kwietniu. Czyli znów ściema…
A już miałam dogadaną nową pracę. Ale za mniej. Hmmm.
W perspektywie coś jeszcze się kręci…

Chyba jednak nie nadaję się do życia w niepewności…
Wiem, że niektórzy tak potrafią, ale ja chyba nie.
Nie wiem, co będzie jutro, czy będę miała za co żyć.

A taka wróciłam radosna z wakacji…
Niestety dopada mnie już szara rzeczywistość…
Szara dosłownie, bo przez tydzień tylko jeden słoneczny dzień.
A i to dobrze.

Więc uciekam i w myślach wciąż jeszcze jestem na południu.
Na przykład na ponoć najpiękniejszej plaży na Lanzarote…
która ma bardzo ładną nazwę: Famara.

cudna podróż

Wróciłam… Było cudownie!
Marzyłam o ciepełku w środku zimy i się spełniło :)

Na początku był Madryt

Miasto bardzo ładne, choć nie takie, dla którego straciłabym serce.

Dalej Toledo

To jedno z najpiękniejszych miast w Europie, jakie widziałam.
Kręte, wąskie uliczki, panorama oglądana znad miasta… niezapomniane!

No i na deser… Lanzarote! Raj na ziemi!
Słonko, ciepełko, żyć nie umierać!
No i przyroda, która stworzyła niezwykłe rzeczy!

To zdecydowanie jedno z tych miejsc na świcie (obok choćby Maroko),
które koniecznie choć raz w życiu trzeba zobaczyć!

Rok temu, gdy moja szefowa pojechała na wycieczkę na Kanary,
pomyślałam sobie, że kiedyś jak będę miała dużo kasy…
to też będę zimą jeździć do ciepełka.
Okazało się, że wcale nie potrzeba na to nie wiadomo ile.
Więc mam postanowienie, że jeśli tylko się uda,
będę zawsze zimą odwiedzać jakieś ciepłe miejsce.
Dla własnego zdrowia psychicznego – całkiem poważnie!

wośp

Kolejny WOŚP za nami.
Tak szybko ten czas leci! To już dziewiętnasty raz…

Pojechałam dołożyć swoje trzy grosze i porobić fotki.
No dobra, może w odwrotnej kolejności ;)

Światełko do nieba – śliczne!!!
A mi coraz lepiej wychodzą zdjęcia :)

Tylko fish eye brak. No ale wszystkiego nie da się mieć.

Potem szwędałam się jeszcze robiąc fotki aż zaczął się koncert Head Hunters.
Wstyd się przyznać, ale jakoś nigdy ich nie słuchałam.
A muza całkiem fajna. Chłopaki dały czadu!
A to moje pierwsze koncertowe fotki :)

I tylko żal, że nie mogłam do kotła pójść.
No ale albo kocioł albo zdjęcia ;)

własne www :)

Ślęczałam dziś cały dzień przed kompem.
Ale jest efekt – nareszcie wiem, jak zrobić swoją stronkę www :)
Cieszę się ogromnie, że w końcu to ogarnęłam,
bo zabierałam się i zabierałam i wciąż się o jakiś mur rozbijałam.
A teraz mam serwer za freeko i mam stronkę!
Na razie na szablonie, bo łatwiej i szybciej,
ale przerobiłam tak, żeby mi się podobała.
Taram! :)

w bazie f-16 :)

Po tym okropnym wczorajszym dniu i jeszcze gorszym wieczorze
wcale nie chciało mi się zwlekać z łóżka o wpół siódmej rano.
Ale nie chciałam robić przykrości kumplowi, dzięki któremu mogłam tam pojechać.
Pojechałam i jak było do przewidzenia nie żałuję!

Tam można łazić i łazić i zawsze jest ciekawie.
No a jak tuż tuż na wyciągnięcie obiektywu startują f-16 to już jest cudownie!

Mieli nam nie pokazać startu z wieży,ale akurat byliśmy w meteo i tak jakoś wyszło.
W sumie start efów to żadna tajemnica ;) Piękne są! Nawet się zaczęłam uśmiechać ;)

Byliśmy też na wieży – jupiii. Tam mnie jeszcze nie było :)
I w silnikowni. I w spadochroniarni. I symulator widzieliśmy :)
Posiedziałam dobre pół godziny w MIG-21UM tygrysku :)

no i co z tym nowym rokiem?

Skończyłam Zafona ‘Gra Anioła’.
Wciągające od początku do końca.
Lektura obowiązkowa. Wiele emocji.
I chyba radość, że jest jak jest, bo przecież mogłoby być gorzej…

W pracy obcięte kolejne godziny. Dwie na tydzień.
Dla mnie może się to okazać być albo nie być :(
Więc ponuro znów się czuję.

A miał ten rok być lepszy! :(

noworoczne zwiedzanie

Przy okazji Nowego Roku było też i nieco zwiedzania :)

Ratusz w Kórniku

I kościół parafialny

I kościółek w Koszutach

Był tam też i dworek, ale zbyt ciemno już było, żeby go sfotografować.
A to fara w Środzie

A u mnie na ścianie zawisł nowy kalendarz. Z bimbami :)
Tradycję nieco złamałam, bo od wielu lat mam kalendarz z BG.
No ale tym razem pani dała mi cały po angielsku.
Nie wiem, czy przez pomyłkę, czy tylko takie były?
Więc dziś pojechałam do zajezdni i przywiozłam inny :)