Wawa

Choć jedna zimowa podróż…

Przy okazji egzaminów trochę powiedziałam.

Wybrałam się do muzeum LOT-u. Warto było, świetne pamiątki z przeszłości polskiego lotnictwa! Super, że to muzeum jest, że można te wszystkie ciekawe rzeczy pooglądać! Siedziałam tam dwie i pół godziny, choć to w sumie małe dwie sale, to samo z siebie dowodzi, że warto tam zajrzeć!

muzeum LOT-u

muzeum LOT-u

muzeum LOT-u

Na drugi dzień pogoda nie zachęcała do spacerów, ale wybrałam się na Cmentarz Żydowski. Jeszcze poprzedniego dnia nie wiedziałam o jego istnieniu, a okazało się, że to jedno z tych magicznych miejsc… Łaziłam i łaziłam, urzeczona, czasem zapadając się w cieńkich butach po kostki w śniegu. Byłam tam prawie sama, śnieg powoli i cichutko spływał w dół… Piękne miejsce!

cmentarz żydowski w warszawie

cmentarz żydowski w warszawie

cmentarz żydowski w warszawiecmentarz żydowski w warszawie

cmentarz żydowski w warszawie

Zimowe spotkanie…

lisek

A na koniec… muzeum, do którego dawno już planowałam pójść, a jakoś nigdy przy okazji pobywu w Wawie nie było czasu – Muzeum Kolejnictwa. Tym razem zmobilizowała mnie makieta z ciuchciami 1:32. Śliczna była!!!

makieta

Ale nie tylko dla makietki warto tam było pójść. Na dworze stoi pełno parowozów. Żal mi ich okropnie, niektóre pamiętam jeszcze z Parad Parowozów… a niektórych nigdy wcześniej nie widziałam na oczy ;)

Pu29

Wewnątrz jest wcale nie mniej ciekawie! Przepiękne modele pociągów, a także przedmioty związane z kolejnictwem, tak dobrze znane. I wiele starych zdjęć. Co ciekawe, muzeum zostało otwarte jeszcze przed wojną. Można tu też zobaczyć stare plany rozbudowy linii w okolicy Warszawy i zdjęcia starych dworców, których tu kiedyś było kilka… Są też świadectwa szkolne, można popatrzeć, jakich przedmiotów trzeba się było uczyć, żeby zostać maszynistą. Są i kartki świąteczne z pociągami i… ach, czego tu nie ma! Naprawdę warto było przyjść, a myślę, że odwiedzę to muzeum jeszcze nie raz!

muzeum kolejnictwa

kamyk zielony

Pamiętam słowa piosenki: ‘ściskając w ręku kamyk zielony…’

Odkąd jako dziecko usłyszałam te słowa, sama zapragnęłam znaleźć swój zielony kamyk. Ot tak, na szczęście. Ile ja się go naszukałam! I nigdy nie udało mi się takiego znaleźć.

W końcu zaczęłam się zastanawiać, skąd się Rodowiczce ten zielony kamyk w piosence wziął ;) No ale ona przecież kiedyś wiele podróżowała.

I w końcu… po wielu wielu latach, mam swój wymarzony zielony kamyk! :-D Znalazłam go w Gruzji. Leżał tak po prostu na dróżce. Niepodobny do innych kamyków z okolicy. Tak, jakby ktoś specjalnie go tam dla mnie zostawił ;)

Może przyniesie mi szczęście?

A oto magiczne miejsce o nazwie David Garedża, w którym go znalazłam

jesienna wycieczka

Pogoda była dziś piękna.
I mimo, że w duszy wciąż niepokój, wybrałam się znów na wycieczkę.

Tym razem Owińska. Poprzednio zabrakło mi czasu, żeby dłużej tu połazić.

Odwiedziłam stację kolejową.

I były psychiatryk. Nie da się już tam normalnie wejść, teren ogrodzony i napisane, że własność prywatna. Brrr, chyba bym nie wzięła tego terenu nawet jakby ktoś za darmo dawał. Z taką historią z czasów wojny to aż strach. A miejsce nadaje się idealnie do tego, żeby jakiś horror tu nakręcić ;)

 

No i wreszcie sam klasztor. Poszwędałam się trochę po dziedzińcu, weszłam do kościoła. Poszłam nad rzekę i wygrzałam się trochę na słonku. A ciepło dziś było jak wiosną :) Okrążyłam klasztor, odwiedzając jeszcze mniejszy i starszy kościółek z tyłu. Niestety był w remoncie, cały zastawiony rusztowaniami, więc nawet zdjęć nie dało się zrobić.

A ponieważ do zachodu czasu jeszcze trochę zostało, więc pojechałam jeszcze do Kicina i do Wierzenicy. W obu miejscach są piękne drewniane kościółki. W Kicinie obejście bardzo zadbane, podobało mi się, z ławeczkami z pni drzew i kamieniami – super!

W Wierzenicy byłam już latem, tylko wtedy nie miałam kompletnie weny na robienie zdjęć. Dziś owszem. Udało mi się, w kościółku była akurat próba chóru, więc mogłam wejść do środka.

Jest tu też i dwór Cieszkowskich. Zaznaczono go na mapie, ale wciąż nie jestem pewna, który to budynek, wiem tylko tyle, że jest na sąsiednim wzgórzu. To chyba budynek, który jest od lata już w stanie odbudowy, był rozebrany praktycznie do prawie zera, jak byłam tam ostatnio. Wszędzie nowe cegły, więc nie wiem, czy to aby stary dwór, czy ktoś sobie w tym miejscu buduje nowy dom?

 

cudna podróż

Wróciłam… Było cudownie!
Marzyłam o ciepełku w środku zimy i się spełniło :)

Na początku był Madryt

Miasto bardzo ładne, choć nie takie, dla którego straciłabym serce.

Dalej Toledo

To jedno z najpiękniejszych miast w Europie, jakie widziałam.
Kręte, wąskie uliczki, panorama oglądana znad miasta… niezapomniane!

No i na deser… Lanzarote! Raj na ziemi!
Słonko, ciepełko, żyć nie umierać!
No i przyroda, która stworzyła niezwykłe rzeczy!

To zdecydowanie jedno z tych miejsc na świcie (obok choćby Maroko),
które koniecznie choć raz w życiu trzeba zobaczyć!

Rok temu, gdy moja szefowa pojechała na wycieczkę na Kanary,
pomyślałam sobie, że kiedyś jak będę miała dużo kasy…
to też będę zimą jeździć do ciepełka.
Okazało się, że wcale nie potrzeba na to nie wiadomo ile.
Więc mam postanowienie, że jeśli tylko się uda,
będę zawsze zimą odwiedzać jakieś ciepłe miejsce.
Dla własnego zdrowia psychicznego – całkiem poważnie!