Z braku czasu blog chwilowo przeniesiony jest tu:
Zaglądajcie, dużo się tam dzieje
Znów jakiś dół okropny mnie dopadł A już myślałam, że smutki sobie poszły
Fotki z pamiętnego wypadu na sanki zdaje się, jakby to było wczoraj…
Dziś padały kwiatuszki i gwiazdeczki
A wieczorem w ustronnym miejscu… ćwiczyłam bączki
W pracy leciały przeboje mojego dzieciństwa: ogórek ogórek, ufoludki itp.
Jak dziwnie się teraz tego słucha…
Zamarzyła mi się zorza polarna… Pomysł jak najbardziej do zrealizowania, tylko fundusze… i zimnica, hehe, choć to akurat najmniejszy problem W ogóle zresztą pomysłów na wakacje lub krótsze wypady ulęgło mi się w ostatnim czasie sporo, jak zwykle… Czyli mimo problemów wszystko ze mną ok
Było super ayayayayayayayaiiiiiiiiiiiiiiiiii
Na dworze mróz i śnieg, a na sali plus 35 i plażaaaaaaa Nie ma to jak balować w środku zimy w bikini na dwóch tonach piasku pod dmuchanymi palmami I nawet loda udało mi się złapać Był dmuchany samolot Była też piłka plażowa, którą odkurzaliśmy sufit przed wyprowadzką Obawiam się, że chyba udało mi się nią stłuc szklankę, no tak, hehehe.
To była ostatnia impreza w starym miejscu… Trochę sentyment zostanie, w końcu przeżyłam tu przez te wszystkie lata wiele fajnych chwil…
A po paradzie… pięć cudownych dni z Antkami
W dodatku zakończonych przelotem Mi-2 Bosko!
Za psiakami jakoś specjalnie nie przepadam, wolę koty, na przykład takie jak ten w Maroko:
ale… w BG widziałam psiaki, które mnie urzekły swoimi spojrzeniami! Aż tak, że gdybym mogła, zabrałabym je do domu!