kamyk zielony

Pamiętam słowa piosenki: ‘ściskając w ręku kamyk zielony…’

Odkąd jako dziecko usłyszałam te słowa, sama zapragnęłam znaleźć swój zielony kamyk. Ot tak, na szczęście. Ile ja się go naszukałam! I nigdy nie udało mi się takiego znaleźć.

W końcu zaczęłam się zastanawiać, skąd się Rodowiczce ten zielony kamyk w piosence wziął ;) No ale ona przecież kiedyś wiele podróżowała.

I w końcu… po wielu wielu latach, mam swój wymarzony zielony kamyk! :-D Znalazłam go w Gruzji. Leżał tak po prostu na dróżce. Niepodobny do innych kamyków z okolicy. Tak, jakby ktoś specjalnie go tam dla mnie zostawił ;)

Może przyniesie mi szczęście?

A oto magiczne miejsce o nazwie David Garedża, w którym go znalazłam

jesienna wycieczka

Pogoda była dziś piękna.
I mimo, że w duszy wciąż niepokój, wybrałam się znów na wycieczkę.

Tym razem Owińska. Poprzednio zabrakło mi czasu, żeby dłużej tu połazić.

Odwiedziłam stację kolejową.

I były psychiatryk. Nie da się już tam normalnie wejść, teren ogrodzony i napisane, że własność prywatna. Brrr, chyba bym nie wzięła tego terenu nawet jakby ktoś za darmo dawał. Z taką historią z czasów wojny to aż strach. A miejsce nadaje się idealnie do tego, żeby jakiś horror tu nakręcić ;)

 

No i wreszcie sam klasztor. Poszwędałam się trochę po dziedzińcu, weszłam do kościoła. Poszłam nad rzekę i wygrzałam się trochę na słonku. A ciepło dziś było jak wiosną :) Okrążyłam klasztor, odwiedzając jeszcze mniejszy i starszy kościółek z tyłu. Niestety był w remoncie, cały zastawiony rusztowaniami, więc nawet zdjęć nie dało się zrobić.

A ponieważ do zachodu czasu jeszcze trochę zostało, więc pojechałam jeszcze do Kicina i do Wierzenicy. W obu miejscach są piękne drewniane kościółki. W Kicinie obejście bardzo zadbane, podobało mi się, z ławeczkami z pni drzew i kamieniami – super!

W Wierzenicy byłam już latem, tylko wtedy nie miałam kompletnie weny na robienie zdjęć. Dziś owszem. Udało mi się, w kościółku była akurat próba chóru, więc mogłam wejść do środka.

Jest tu też i dwór Cieszkowskich. Zaznaczono go na mapie, ale wciąż nie jestem pewna, który to budynek, wiem tylko tyle, że jest na sąsiednim wzgórzu. To chyba budynek, który jest od lata już w stanie odbudowy, był rozebrany praktycznie do prawie zera, jak byłam tam ostatnio. Wszędzie nowe cegły, więc nie wiem, czy to aby stary dwór, czy ktoś sobie w tym miejscu buduje nowy dom?

 

pierwszolistopadowo

Czasu ostatnio więcej, więc chyba powinnam tu z pisaniem wrócić.
A przynajmniej fotograficznie, bo w moim życiu… coraz gorzej i gorzej.                   Ostatnio mało jest radosnych dni.                                                                                Staram się łapać te małe promyczki szczęścia, jak się tylko pojawiają.                            Ale poza tym cóż, jest jak jest.

A teraz tradycyjnie pierwszolistopadowo:

 

z dala od zgiełku

Dziś chwila samotności. W której było mi dobrze z sobą.

Radość, że znów cieszę się takimi małymi szczęściami.
Gorące promyki słonka. Dziewięć sarenek na polu.
Śpiew ptaków (wiosna! :-D ) i szum wiatru.
Spacer o zachodzie słońca błotnistymi ścieżkami
wśród łąk i pól. Po prostu, przed siebie.

Gdzieś w dali zgiełk miasta.
I wrażenie, że znalazłam jedno z tych Moich Miejsc…
oby się nigdy nie zmieniło…
choć to zapewne tylko pobożne życzenie…

dzień kobiet

W pracy nasz szef rozdawał kwiatki wszystkim kobitkom.
Miłe to było ogromnie.
Właściwie to chyba pierwsza tak naprawdę miła rzecz,
która spotkała mnie w tej pracy ;)

Drugą różyczkę dostałam na stacji, przy tankowaniu :)
I jeszcze milej mi się zrobiło :)

Dostałam kilka miłych telefonów.
A bratek przyniósł nam ciacha :)

I tym sposobem zjadłam dziś dwa brzdące i kawałek szarlotki, hi hi.
W drodze wyjątku oczywiście ;)

wiosna tuż :)))

Ptaszki wracają na północ :)

I to tak na potęgę :)

A więc wiosna tuż tuż! :) )))))))
Dziś posiedziałam trochę na słonku.
Grzało tak, że aż mi się gorąco zrobiło!
Cudnie poczuć na buzi promyki słońca!

Dziś też było szkolenie z pierwszej pomocy.
Każdy z nas powinien coś takiego OBOWIĄZKOWO co jakiś czas przejść!